|
|
|
MŚ/ME w akrobacji szybowcowej, Finlandia 2010 |
|
|
|
|
|
|
Podczas rozegranych w dniach 17-24 lipca 2010r. w Jämijärvi w Finlandii X Mistrzostwach Europy w akrobacji szybowcowej polska ekipa wywalczyła brązowy medal w klasyfikacji drużynowej, a Maciej Pospieszyński indywidualnie zdobył medal brązowy za program dowolny. W rozgrywanych równolegle, pierwszych w historii, Mistrzostwach Świata w akrobacji szybowcowej w kategorii Advanced, Magdalena Stróżyk wywalczyła miejsce 26.
Konsekwencją powołania MOSAL w Aeroklubie Poznańskim jest szkolenie pilotów w akrobacji wyższej i wyczynowej. W bieżącym roku w I Mistrzostwach Świata w akrobacji szybowcowej w kategorii Advanced, rozgrywanych w dniach 17-24 lipca 2010r. w Jämijärvi w Finlandii, bierze udział Magdalena Stróżyk, a Radek Górzeński jest kierownikiem ekipy. W sierpniu dzięki eksploatacji szybowca Fox rozpocznie się szkolenie kolejnych młodych pilotów do akrobacji wyższej i wyczynowej.
Tymczasem jednak, po zmaganiach w Mistrzostwach Polski w Łososinie pasjonujemy się udziałem Magdy w Mistrzostwach Świata. Równolegle, w X Mistrzostwach Europy w akrobacji szybowcowej biorą udział Jurek i Stasiu Makula oraz Jakub Mężyk i Maciej Pospieszyński. W skład ekipy wchodzi także Marta Nowicka zajmująca się public relations.
14 lipca 2010r.
środa
Choć same zawody trwają ledwie tydzień, jednak dojazd z szybowcami na miejsce i z powrotem zajmuje w sumie 4 dni. Do Finlandii ruszamy z Warszawy w środę wczesnym rankiem o godz. 6:30. Trasę pokonujemy samochodami VW Caddy Maxi i VW Transporter T5 użyczonymi przez firmę Volkswagen Poznań. Ciągniemy dwa kryte wózki z szybowcami Solo Fox i Swift. Jurek i Marta lecą do Finlandii równolegle samolotem, reszta ekipy jedzie w konwoju.
Po opuszczeniu Polski trasą Via Baltica przemierzamy "pola malowane zbożem rozmaitem, wyzłacane pszenicą, posrebrzane żytem". Niestety trasa E67 omija skupiska ludzkie i do granicy Łotwy dojeżdżamy nie widząc właściwie żadnego miasta. Są za to liczne sejmiki bocianie. Co ciekawe, we wszystkich krajach nadbałtyckich liczba przydrożnych reklam jest zdecydowanie mniejsza niż w Polsce - i fajnie.
Łotwa (a także później Estonie) wydaje się nam być znacznie bardziej zielonym krajem z przewagą lasów - a może tylko droga prowadzona jest inaczej niż na Litwie? Niekiedy przedziera się ona przez miasteczka, również inaczej niż poprzednio.
Pierwszy nocleg wypada w Rydze, w stolicy Łotwy, do której docieramy po niemal 12 godzinach jazdy (670km). Bardzo ładne miasto z licznymi zabytkami, sporo ciekawej architektury drewnianej, nawet 2-3 kondygnacyjnej. Jest także mały "pałac kultury i nauki". W porcie nad Dźwiną hale sterowcowe, obecnie wykorzystywane jako targ. Trudno dopatrzeć się śladów rosyjskiej okupacji, poza nielicznymi pomnikami nad Dźwiną. Również język nijak nie przypomina rosyjskiego.
Bardzo wiele budynków jest niestety - oględnie mówiąc - w stanie złym: niezadbane, zniszczone i nieremontowane. Niemniej za 20 lat gdy zamożność społeczeństwa wzrośnie na pewno będzie to jedna z ładniejszych europejskich stolic. Na ulicach w ogóle nie widać psów - a co za tym idzie także śladów ich działalności - to bardzo kulturalne zjawisko, choć pewnie także efekt bezwzględnej działalności hycli.
Po wieczornym spacerze sączymy piwo na rynku przysłuchując się przygrywającej kapeli. Zegarki przesuwamy o godzinę do przodu - taka jest różnica między Polską a krajami nadbałtyckimi i Finlandią. Zmierzch nadchodzi późno, gdy tuż przed gwałtownym opadem deszczu wracamy do hotelu Dodo, w którym spędzimy noc. Szybki bezprzewodowy internet upewnia nas w stwierdzeniu że Łotwa to fajna kraj.
15 lipca 2010r.
czwartek
W czwartek znów pobudka o poranku, o 6:30 ruszamy w trasę, tak by zdążyć na zarezerwowany prom z Tallinna do Helsinek. Śniadanie miast w hotelu, jemy z tego powodu na pokładach naszych VW. Suchego kabanosa zapychamy bananem i popijamy wodą. Na drogach same zachodnie fury - widać dokąd trafiają konwoje ciągnące przez Polskę z Niemiec. A z kolei patrząc na tabor miejskich przedsiębiorstw komunikacyjnych upewniamy się co do dominującej roli firmy Solaris Bus na środkowo- i wschodnioeuropejskim rynku autobusów i trolejbusów.
Drogą wśród lasów prowadzoną niedaleko brzegu Morza Bałtyckiego docieramy do Estonii. To już zdecydowanie północna Europa - witają nas znaki drogowe ostrzegające przed łosiami wbiegającymi pod koła. Szczęśliwie droga jest wolna, nie tylko od łosi ale także od samochodów. W Estonii na drogach i chodnikach jest bardzo czysto - co nie jest chyba li tylko efektem działalności służ sprzątających.
Docieramy do Tallinna. Nie ma niestety czasu na spacer po starym mieście; czeka na nas prom. Spostrzeżeniem łączącym kraje nadbałtyckie a odróżniającym od Polski jest brak izolacji na budynkach, zwłaszcza jednorodzinnych; trudno stwierdzić czy to efekt tylko mniejszych inwestycji w budownictwo, łagodniejszego klimatu związanego z wpływem Morza Bałtyckiego, czy też polityki cen energii.
W krajach nadbałtyckich wybieramy stacje paliwowe i sklepy wyposażone w terminale do kart kredytowych. Estonia ma wejść do strefy euro w 2011, ale na razie we wszystkich krajach wykorzystywana jest dotychczasowa waluta. W siedzibie armatora Tallink Silja odzyskujemy jeszcze 935 koron estońskich nadpłaconych przy rezerwacji promu, które wartko wymieniamy w kantorze na 52€.
Prom wypływa o 14:00, na miejscu jesteśmy z dwugodzinnym zapasem, po 5 godzinach jazdy (300km). Szczęśliwie nikt nie zwraca uwagi na wymiary naszych zestawów auto+przyczepa, przekraczających o 2-3 metry dopuszczalne 12 metrów i skutecznie zajmujemy miejsce na M/S Star, 186 metrów długości, 36250 ton wyporności. Z prędkością 27 węzłów w 2 godziny przebywamy drogę 85 km do Helsinek. Za oknami deszcz, my zaś nadmiernie chłodzeni okrętową klimatyzacją korzystamy z dobrodziejstw bezprzewodowego internetu.
Od Helsinek standard drogi wzrasta. Po 3,5 godz. trasie, w większości przebiegającej po autostradzie Helsinki-Tampere, docieramy o 19:30 na lotnisko Jämijärvi, gdzie czekają już na nas Jurek i Marta. Jesteśmy właśnie w trakcie montażu jednego z szybowców gdy wtem zaskakuje nas rzęsisty deszcz – oczywiście w momencie gdy trzymamy niezabezpieczone końcówki skrzydeł podczas montażu i nie możemy przerwać pracy tak po prostu na 5 minut. Wpychamy Swifta do hangaru i zmoczeni jedziemy do domku Kielomaki, oddalonego od lotniska o 3 km.
Domek okazuje się być bardzo trafnym wyborem. Konstrukcja wykonana z bali drewnianych, wyposażona w pełni we wszystkie dobrodziejstwa AGD, a także w saunę. W kuchni znajdujemy zapasy pozostawione jeszcze przez poprzednich użytkowników, a przecież sami nawieźliśmy mnóstwo własnego towaru.
Na gazowym grillu pieczemy kiełbaski i sączymy winko. Jeszcze wizyta nad jeziorkiem (odległym o 30 metrów) oraz sesja w saunie i czas do łóżek.
16 lipca 2010r.
piątek
Piątek jest ostatnim dniem treningowym, po śniadaniu zatem przemieszczamy się na lotnisko, gdzie montujemy szybowce i załatwiamy papierowe formalności. Magda nie będąca członkiem kadry narodowej ostatecznie zostaje umieszczona na liście zawodników independent.
Lotnisko Jämijärvi położone jest wśród lasów - ci, którzy wznieśli się w powietrze twierdzą że las w około jest „po sam kres” – przy widzialności 100km widać las, las, las, las … Ośrodek powstał pod koniec lat 30-tych ubiegłego wieku z myślą o konkurencjach szybowcowych rozgrywanych w ramach planowanej na 1940r. olimpiady w Helsinkach. Ma dwa asfaltowe pasy, z których jeden wykorzystywany będzie w ramach mistrzostw.
Niestety pogoda nie jest dla nas dziś szczęśliwa. Najpierw od ziemi odrywa się Kuba, jednak chmury chodzą poniżej wysokości wyczepienia 1200m. Kuba oczywiście wykonuje swoją treningową wiązankę, jednak ze względu na chmury organizatorzy zwalniają go z kosztu holu – niebagatelnego skądinąd - 60€. Mniej szczęścia ma startujący później Maciej. Nie dosyć że wyczepienie następuje na 400m, to dodatkowo organizatorzy odwołują wcześniej zwrot kosztów i hol mimo wszystko kosztuje 30€.
W związku z takim obrotem sprawy przebazowujemy się do domku, gdzie Maciej z pomocą Kuby pichcą już pierwszy nasz obiad na miejscu. Atrakcją wieczoru są rejsy łódką po jeziorze, z którego co jakiś czas do lotu podrywa się Piper Cub w wersji na pływakach. Podpływamy do niego, kotwiczącego zresztą dwa domki dalej. Śmiesznie wygląda procedura odbicia od brzegu, a potem odpalania silnika poprzez zamachnięcie śmigła ręką przez pilota stojącego na pływaku, który już po odpaleni w pośpiechu wskakuje do kabiny „co by mu samolot nie uciekł”.
Tymczasem wydarza się rzecz straszna. W połowie procesu prania w pralce naszych reprezentacyjnych koszul jeden z naszych czołowych zawodników konstatuje, iż w kieszeni spodni zostawił bilet na hol - warty, jak pamiętamy - 60€. Rozpoczyna się rozpaczliwa akcja ratownicza. W jej efekcie odzyskujemy bilet, który może nie jest w najlepszej formie, ale mogło być znacznie gorzej.
Wieczorem obowiązkowa sauna, zasypiamy po północy, wraz z dopiero co zapadającym zmierzchem. Zresztą trudno mówić w tym przypadku o nocy, po prostu na dworze jest w tym okresie szarawo tak jak w Polsce podczas zmierzchu.
17 lipca 2010r.
sobota
Sobota to pierwszy dzień mistrzostw, jednak - szczęśliwie dla nas - organizatorzy uwzględniają potrzebę wykonania lotów treningowych przez 15 pilotów, którzy dotychczas nie mieli okazji wzbić się w powietrze pod fińskim niebem, i ogłaszają kolejkę treningową. Startują Jurek i Stasiu, drugi raz wzbijają się w powietrze także Maciej i Kuba. Magda wykonuje wiązankę bardzo ładnie, Jurek zaciera ręce z zadowolenia.
Około godz. 11:00 rozpoczyna się pierwsza konkurencja w klasie Advanced – wiązanka znana (czyli kombinacja figur, ogłoszona uprzednio wcześniej przez organizatorów, którą piloci mieli okazję wcześniej przetrenować). Magda leci jako 5, w gronie 31 pilotów. Stres daje znać o sobie - ranwers i ślizg nie są idealne. Ostatecznie w pierwszej konkurencji Magda zajmuje miejsce 22. W swoim debiucie na mistrzostwach świata wygrywa zdecydowanie z trzema pozostałymi kobietami biorącymi udział w zawodach.
Po udanej próbie wymiany wypranego biletu na nowy na oficjalnej tablicy ogłoszeń pojawia się „polski” akcent - obsługa mistrzostw wywiesza nasz wyprany bilet z informacją: „prosimy nie prać w pralce biletów na hol”. Organizatorzzy publikują także wiązankę nieznaną dla klasy Advanced, Magda zatem już wie co będzie kręcić w kolejnej konkurencji.
W międzyczasie odwiedzamy pobliski supermarket podziwiając fińskie krajobrazy za oknem. W sklepie strasznie zimno - Finowie ustawiają klimę na maksa; podobno to najcieplejsze lato w przeciągu ostatnich 67 lat.
Po klasie Advanced nadchodzi czas na klasę Unlimited. Swe wiązanki wykonują Jurek i Maciej, a pod koniec kolejki Stasiu i Kuba.
Na lotnisku, oprócz infrastruktury lotniskowej, zlokalizowane są jeszcze inne atrakcje: odkryty basen, zagroda z reniferami oraz ewenement - SkiTunnel do uprawiania biegów narciarskich także w okresie letnim (kryty tunel wyposażony w instalacje chłodniczą i wytwornice śniegu).
Po udanym dniu udajemy się do naszego domku, a ponieważ jest on zlokalizowany w lesie i ma ułatwiać obcowanie z naturą, więc na internet nie mamy co liczyć.
18 lipca 2010r.
niedziela
Dziś od rana wita nas dla odmiany lekko zachmurzone niebo. O godzinie 10:00 na lotnisku odbywa się otwarcie zawodów, szczęśliwie bez długich przemówień.
W zawodach bierze udział 31 zawodników w klasie Advanced (w tym 2 niezależnych, nie będących oficjalnymi członkami kadr narodowych, m.in. Magda) i 28 w Unlimited (w tym 1 niezależny).
Na godzinę 12:30 planowane jest dziś rozegranie drugiej konkurencji, tym razem programu nieznanego, w klasie Advanced. Okazuje się jednak, iż znów pogoda rządzi - tym raziem nie podstawy chmur, ale silny wiatr przekraczający przy ziemi 8 m/s wstrzymuje wykonywanie lotów.
Pogoda jednak nie odpuściła. W zastępstwie relacji z konkurencji kilka fotek i spostrzeżeń. W Finlandii w sklepach jest tylko ... piwo. Wina się nie uświadczy, o mocniejszych trunkach nie wspominając. Gdzie Finowie wchodza w posiadanie mocniejszych trunków - tego nam nie wiadomo. Ktoś rzucił liczbę 40 takich sklepów posiadających koncesję w Finlandii - ale my jeszcze takowego nie zlokalizowaliśmy. Innym elementem rzucającym się w oczy są udogodnienia dla rodziców z dziećmi.
Warto wspomnieć, iż dla redukcji kosztów wybraliśmy wariant wyżywienia we własnym zakresie. Szczęśliwie domek jest wyposażony we wszelki niezbędny sprzęt, a w gronie ekipy ujawniły się prawdziwe talenty kulinarne, co pozwala nam funkcjonować z godnością.
19 lipca 2010r.
poniedziałek
Bardzo dużo dróg w Finlandii ma nawierzchnie szutrowe. W Polsce wyglądają one jak wyjęte z dróg publicznych, tutaj mają pełne oznakowanie, ograniczenia prędkości i znaki pierwszeństwa przejazdu, a także odwzorowanie w programach nawigacyjnych.
Dziś briefing odbył się o godz. 8:00, pogoda od rana prezentowała się dobrze. Około 10:00 rozpoczęła się konkurencja w klasie Advanced - wiązanka nieznana (czyli kombinacja figur ogłoszona przez organizatorów w czasie mistrzostw, której zawodnicy nie mieli okazji przećwiczyć i wykonują ją "na żywca".). Magda wystartowała do swojego lotu jako 14. zawodnik klasy Advanced. Nie ustrzegła się drobnych błedów, jednak Jurek ocenił lot jako lepszy niż w ten wykonany w pierwszej kolejce.
Jak się po jakimś czasie okazuje Magda zajmuje w konkurencji miejsce 23., w łącznej klasyfikacji przesuwa się na miejsce 21.
Po locie zabezpieczamy coś dla ciała - w lokalnej rzeźni Jurek kupuje steki i karkówki. Sprzedawczyniom (po angielsku ni hu hu) typ mięsa i jego źródłową lokalizację ilustruje palcem na plecach kierownika ekipy.
W czasie gdy kończy się kolejka klasy Advanced trwa relaks w domku. Potem całą ekipą jedziemy na lotnisko, gdzie ma się zacząć 2. konkurencja w klasie Unlimited. Rozpoczęcie jest przesuwane, wieje zbyt silny wiatr. Prognozy nie są pomyślne, na wtorek, środę i czwartek prognozowane są deszcze.
W zawodach w klasie Unlimited bierze także udział uczeń Jurka, Kaji Tomonari z Japonii. To, że znamy najlepszego japońskiego asa myśliwskiego Saburo Sakai sprawiło mu dużą przyjemność, gorzej było z informacją o zestrzeleniu dwóch japońskich samolotów przez Witolda Urbanowicza.
Dziś już nie polatamy. Zbyt silny wiatr powoduje, że konkurencja zostaje odwołana, chowamy szybowce i jedziemy do domku. Dziś mamy steki i karkówkę na grillu. Poznaniacy odgrażają się, że zrobią regionalną potrawę pyry z gzikiem. Na jeziorku znów dziarsko poczyna sobie Piper Cub na pływakach.
20 lipca 2010r.
wtorek
Dziś organizatorzy zwołali odprawę dla klasy Unlimited na godzinę 6:30. Niestety chmury z deszczem o podstawach 700 metrów uniemożliwiły rozpoczęcie startów. Czekamy na decyzje do godziny 13:00. Prognozy mierne.
Podczas ostatniej próby, podjętej już po godz. 20:00 okazało się, iż wiatr - 12 m/s - jest zbyt silny, zgodnie z regulaminem, na rozegranie konkurencji. Tym samym nie wykonano dziś żadnego zawodniczego lotu.
Umyślni udają się do sklepu monopolowego po wino do karkówki. Nie jest łatwo kupić w Finlandii cokolwiek, co ma więcej procentów niż zwykłe piwo. Najbliższy sklep sieci "Alko" - pół godziny drogi. Wina ciut droższe niż w Polsce, alkohole wysokoprocentowe znacznie droższe.
21 lipca 2010r.
środa
Dziś briefing o godz. 9:00 przynosi złe wiadomości. Prognozy pogody nie dają wielkich nadziei na latanie w najbliższych dniach. Na 1200m wieje 20 m/s - dużo więcej niż wartość dopuszczalna.
Decyzją organizatorów zmieniona zostaje kolejność rozgrywania konkurencji. Do uznania zawodów wymagane jest rozegranie 3 konkurencji w klasie. Do tej pory udało się rozegrać 2 konkurencje w klasie Advanced i 1 w klasie Unlimited. Ponieważ prognozy dają nikłe szanse na rozegranie konkurencji, podjęto decyzję, iż poleci w najpierw klasa Advanced - w tej sytuacji Mistrzostwa w klasie Advanced zostaną rozegrane. Dopiero w następnej kolejności będziemy próbować rozegrać klasę Unlimited - choć są małe szanse na to, że uda się rozegrać kolejne dwie konkurencje.
W południe jedziemy do Tampere opłacić dodatkową opłatę za prom w siedzibie Tallink Silja. Śniętych zmianą ciśnienia kawa z ciastkiem stawia na nogi.
Wieczorem organizatorzy zapraszają ekipy na imprezę nad jeziorem. Szwedzki bufet, sauna, kanadyjki na rzece. Przed północą wszyscy docierają do domku Kielomaki.
22 lipca 2010r.
czwartek
Dziś już od rana pada decyzja: "no flying today". Wieje, że łeb urywa, ponoć 20 m/s.
Za to organizatorzy zapraszają nas na paintballa. Udaje się skompletować cztery czteroosobowe drużyny. Po dwóch godzinach walk i siedmiu rozegranych pojedynkach mistrzem zostaje drużyna polska (w składzie oprócz Staszka, Kuby i Macieja mająca także Tomo z Japonii).
Na lotnisku powstaje właśnie budynek wykonany z drewna - powstaje to wszystko w szybkim tempie i wygląda bardzo ciekawie.
Panorama lotniska Jämijärvi. Las gdzie okiem nie sięgnąć.
Po południu nadciąga front. Wiszą ciemne chmury, z których za chwilę lunie deszcz. Wiatr już nie tylko łeb urywa.
Znów dziś nie polataliśmy.
23 lipca 2010r.
piątek
Rano jedziemy na briefing na godz. 8:00. Zaczyna się miłym akcentem - zwycięska drużyna wczorajszego turnieju paintball'owego otrzymuje w nagrodę wino i piersiówki.
Kolejna informacja jest również pozytywna; po wczorajszym przejściu frontu pojawia się szansa na rozegranie konkurencji w godzinach popołudniowych. Oznacza to możliwość skompletowania w klasie Advanced wymaganej liczby konkurencji do rozegrania zawodów. Co więcej, jest także nadzieja na rozegranie dziś i jutro dwóch brakujących konkurencji w klasie Unlimited.
Tymczasem o godz. 11:30 startuje do konkurencji pierwszy szybowiec klasy Advanced. Wiatr wg organizatorów: 11.5 m/s (podniesiono za zgodą wszystkich ekip maksymalny limit z 10 m/s do 12 m/s).
Magda startuje jako 13 zawodnik. Wykonuje wiązankę dość blisko jednej z pionowych granic box'u - wirtualnego sześcianu w powietrzu o wymiarach 1000x1000m i rzędnych podstaw 200 i 1200m. Była w box'ie czy poza? Przekonamy się o tym analizując oceny sędziowskie.
Po zakończeniu konkurencji w klasie Advanced przychodzi pora na zawodników Unlimited. Zanim jednak w powietrze wzbija się pierwszy z naszych reprezentantów, o godz. 18:00 organizatorzy publikują wyniki 3. konkurencji dowolnej w klasie Advanced, a jednocześnie łączne wyniki mistrzostw. Magda w ostatniej konkurencji zajmuje miejsce 28., w klasyfikacji łącznej w I Mistrzostwach Świata w akrobacji szybowcowej w kategorii Advanced plasuje się na miejscu 26.
Po analizie ocen sędziowskich okazuje się, iż sędziowie dopatrzyli się błędu w najdroższej figurze (o najwyższym współczynniku) wykonywanej przez Magdę - ósemce kubańskiej. Czterech sędziów dało dobre oceny w zakresie 6,0-7,5, niestety pozostałych czterech oceniło figurę na HZ (hard zero), a do ich oceny przychylił się szef sędziów, tym samym figurę oceniono na 0,0 pkt, a w łącznej punktacji ubyło jakieś 220 punktów. Do tego Magda zebrała 124 punkty karne za wykroczenie poza strefę (za 62 sekundy poza box'em). Stąd ocena średnia 46,94%. Gdyby nie te dwa błędy byłaby szansa na średnią 64%, miejsce 20. w 3. konkurencji i 20. w łącznej klasyfikacji.
I Mistrzostwa świata w klasie Advanced wygrywa Szwed Johan Gustafsson na szybowcu Pilatus B4, za nim plasują się Niemcy Michael Spitzer i Jochen Reuter na szybowcu MDM-1 Fox.
Chociaż rywalizacja w klasie Advanced dobiegła ku końcowi, a organizatorzy już szykują salę na jutrzejsze oficjalne zakończenie, zawodnicy kadry Polski w klasie Unlimited są jeszcze przed półmetkiem swoich występów na Mistrzostwach Europy. Za nimi dopiero jedna konkurencja, w perspektywie jeszcze dwie.
Jako pierwszy z naszych reprezentantów leci Kuba. Startując do konkurencji stwierdza niesprawność prędkościomierza, wyczepia się i ląduje. Interwencja mechaników skutkuje wydmuchnięciem z dajników ciśnienia owadów, które blokowały działanie przyrządów. Tym samym Kuba przesuwa się na koniec kolejki. Nie koi to już i tak zszarganych długim oczekiwaniem na lotną pogodę nerwów. Wśród zawodników Unlimited widać ciśnienie i stres.
Około godz. 20:00 kończy się konkurencja druga, nieznana. Ale organizatorzy nie zamierzają na tym zakończyć. Rozpoczyna się trzecia konkurencja, wiązanka dowolna. Z naszej ekipy przed godz. 22:00 udaje się polecieć Maciejowi i Jurkowi. Na sobotę zostają jeszcze Kuba i Stasiu.
Chłodna masa powietrza, oprócz tego, że skłoniła uczestników do założenia długich spodni i swetrów, poprawiła znacząco widzialność. Zawodnicy oprócz lasu "po sam kres" widzą podczas lotów także Zatokę Botnicką.
Po lotach poznaniacy serwują jako przystawkę pyry z gzikiem, głównym daniem jest łosoś upieczony przez Macieja. Niska temperatura, ledwie 15°C, skłania nas jeszcze do wizyty w saunie.
24 lipca 2010r.
sobota
Dziś pobudka bardzo wczesna. O godz. 6:00 organizatorzy zarządzają odprawę już na starcie, z przygotowanymi do lotu szybowcami. Wstajemy zatem dosyć wcześnie.
Na sali briefingowej wiszą już wyniki wczorajszej konkurencji. Maciej zajął w niej miejsce 6, Jurek 13, Kuba ze Stasiem odpowiednio 19 i 20. W łącznej klasyfikacji Maciej jest 8, a Jurek 15. W klasyfikacji drużynowej jest jeszcze pewna szansa na pudło, na razie zajmujemy miejsce 4.
Tymczasem trwa konkurencja w klasie Unlimited. Za wczorajszy, przerwany z powodu usterki technicznej, lot Kuba zapłacił biletem wartym 60€, jednak organizatorzy zmniejszyli opłatę do 20€. Ponieważ jednak biuro zawodów jest jeszcze nieczynne dajemy kierownikowi lotów pieniądze "do kieszeni". Przyjmuje "łapówkę" co uwieczniamy na zdjęciu.
Skutkiem jazdy po fińskich szutrach (rozwinięty system dróg szutrowych w Finlandii, z pełnym oznakowaniem bocznym dróg i ograniczeniami prędkości) nasze samochody pokrywają się grubą warstwą suchego pyłu. Czeka je solidne mycie po powrocie do domu.
Około godz. 10:00 kończą się loty, demontujemy szybowce i pakujemy je do wózków. Potem wracamy do domku, pakujemy rzeczy i konsumujemy ostatnie śniadanie w Kielomaki. Jeszcze przed południem opuszczamy nasz domek z drewnianych bali.
Na lotnisku spotyka nas miła niespodzianka:
- Maciej zajmuje trzecie miejsce w konkurencji dowolnej,
- dzięki temu wynikowi Maciej w klasyfikacji ogólnej plasuje się na miejscu czwartym, tuż za pudłem,
- bardzo dobre wyniki w konkurencji dowolnej pozwalają naszej drużynie pokonać Niemców i zdobyć brązowy medal w klasyfikacji drużynowej.
Konkurencja dowolna była rzeczywiście bardzo udana: Maciej 3, Jurek 6, Staszek 9, Kuba 22. W łącznej klasyfikacji Maciej 4, Jurek 10, Staszek 20, Kuba 21.
Teraz czas na papierologię, wyciągamy niezbędne faktury. Jurek laszuje się jeszcze na żółtego, brytyjskiego Lunaka czeskiej produkcji.
Dziś impreza o godz. 18:00 zakończy, szczęśliwie rozegrane, pomimo niepogody, mistrzostwa. Szczęśliwe także dla polskiej ekipy, która zdobywa medal dużynowy po pięciu latach posuchy. Mamy także brązowy medal Macieja za konkurencję dowolną.
Emocje powoli opadają, czas przebazować się do domku mysliwskiego, w którym spędzimy dzisiejszą noc, po której ruszamy w dwudniową drogę do kraju.
Domek okazał się całkiem przytulny, dodatkowo wyposażony w opalaną drewnem saunę, z której oczywiście skorzystaliśmy.
O 18:00 rozpoczęła się ceremonia zakończenia Mistrzostw. Z całą pewnością nie można jej określić jako zorganizowaną z rozmachem. Nasza ekipa dostała dyplomy ... powielone na czarno-białej kserokopiarce. Organizatorzy przepraszali zapewniając, że doślą nam oryginały. Jednym z ciekawszych elementów była prezentacja akrobacji 3D w wykonaniu elektrycznego modelu depronowego, oświetlonego diodami LED, na zaciemnionej sali bankietowej.
Wieczorem jeszcze sauna opalana drewnej, a potem czas do łóżek. Jutro czeka nas długa droga.
25 lipca 2010r.
niedziela
W drogę powrotną ruszyliśmy z separacją. Maciej i Kuba, którzy dzielnie reprezentowali nasze barwy do końca ceremonii zakończenia mistrzostw, wyjechali ze Stasiem VW Caddy z Jämijärvi o godz. 9:00. Cztery godziny wcześniej ruszyła VW T5 pozostała część ekipy celem dowiezienia Marty i Jurka na samolot z Helsinek (o godz. 9:45). Podróż z Jämijärvi do Helsinek minęła bez niespodzianek, poza dwoma łasicami ominiętymi na drodze w ostatnim momencie i sporych rozmiarów wroną, która nie wyraziła woli bycia ominiętą.
Na lotnisku udało się załatwić bilet jedynie śpieszącemu się do pracy Jurkowi, Marta musiała wybrać późniejszy lot LOT'em o godz. 18:00. Czas do wypłynięcia promu spędziliśmy w Helsinkach oczekując na przyjazd reszty ekipy.
a>
Na pokład M/S Superstar armatora Tallink Silja zaokrętowaliśmy się razem z Czechami, Węgrami i Austriakami tak jak my wracającymi z mistrzostw. Silniejszy niż poprzednio wiatr dostarczył wrażeń trochę bardziej przypominających morską podróż niż poprzednia.
Tymczasem dopływamy powoli (godz. 16:30) do Tallinna. Przed nami 300km drogi przez Estonię i Łotwę do Rygi.
Jurek dociera do Polski samolotem, gdy tymczasem Marta ma problem z biletem na samolot o godz. 18:00 do Warszawy. Szczęśliwie jednak udaje się jej przekonać obsługę co do jej wersji wydarzeń i zajmuje miejsce w samolocie.
My tymczasem wyjechawszy z Estonii konsumujemy lokalne specjały w restaracji na Łotwie, m.in. zupę soljankę (rosyjską zupę z pokrojoną kiełbasą) i jakiś sznycel, tyle że nie wiedeński.
Okazuje się iż Estonia i Łotwa osiągnęły wyższy poziom rozwoju cywilizacyjnego niż Finlandia. W ciągu ostatnich kilku dni w Finlandii spotykaliśmy się z sytuacjami odrzucania transakcji wykonywanych kartami płatniczymi, czy wręcz byliśmy informowani, iż "zagranicznych kart kredytowych nie obsługujemy" - szok po prostu. Dotyczyło to m.in. stacji benzynowych czy MacDonalda. Szczęśliwie mieliśmy jeszcze przy sobie ostatnie dewizy. Dopiero w Estonii, a potem także na Łotwie nasze karty odzyskały swą moc sprawczą i poprzednią świetność. Po prostu powrót do cywilizacji.
Docieramy do hotelu Dodo w Rydze tuż przed 22:30. Jutro przed nami 670km do Warszawy, a stamtąd już żabi skok do Poznania.
26 lipca 2010r.
poniedziałek
Szczęśliwie niegnani terminami pozwalamy sobie z rana na śniadanie w Hotelu Dodo, które utwierdza nas w przekonaniu, iż kultura śniadań w krajach nadbałtyckich jest bardziej zbliżona do polskich realiów niż do niezjadliwych śniadań kontynentalnych.
Ruszamy tuż po godz. 7:00, by trochę po godz. 12:00 (czasu polskiego) zameldować się na granicy litewsko-polskiej. Tuż za Szypliszkami zatrzymujemy się w skupisku TIR'ów na parkingu przed Zajazdem ?ybryn. Opinia się potwierdza; może niezbyt wykwintnie, za to nie najgorzej, dużo i tanio.
Nasyceni, przypominając sobie o istnieniu kolein, policji zza krzaka i gąszczu fotoradarów jedziemy do Warszawy, do której docieramy ok. 19:00. Pozostaje rozwieźć jeszcze samochody i szybowce (Magda z Kubą jadą T5 do Rybnika, skąd Magda we wtorek wraca do Poznania, a Radek w poniedziałek w nocy dojeżdża Cadyym do Poznania).
Przejechaliśmy w sumie ponad 8000 km, bezwypadkowo i nie inkasując żadnych mandatów, skutek dobrych samochodów i spokojnej jazdy.
Kolejne Mistrzostwa (tym razem świata) w Akrobacji Szybowcowej odbędą się za rok nieco bliżej - w Toruniu. Na pewno udział pilotów Aeroklubu Poznańskiego będzie znacznie liczniejszy, przynajmniej w klasie Advanced.
Dla przypomnienia kilka przydatnych linków:
- strona mistrzostw
Wyniki mistrzostw na stronie CIVA (komisji akrobacji FAI):
- Unlimited
- Advanced
Zobacz galerię zdjęć.
|
|
|
|
do góry
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|