Odwiedzin: 2835006 
 
Meteo











































  V Szybowcowe Mistrzostwa Świata Juniorów  
 
W dniach 28 lipca - 11 sierpnia 2007r. w miejscowości Rieti we Włoszech odbyły się V Szybowcowe Mistrzostwa Świata Juniorów.

V Szybowcowe Mistrzostwa Świata Juniorów
V Szybowcowe Mistrzostwa Świata Juniorów

Reprezentant Aeroklubu Poznańskiego Piotr Jarysz na szybowcu LS-8 LOT zajął 10 miejsce w klasie standard.

Piotr Jarysz

Relacja #1
2007-07-29 19:28

Cześć!

Ponieważ dziś rozegrała się pierwsza konkurencja Szybowcowych Mistrzostw Świata Juniorów w Rieti, zaczynam odtąd pisanie relacji z tych zawodów.

O treningu wspomnę tylko tyle, że lataliśmy przy podstawach chmur od 3200 do 4100 QNH (nad średni poziom morza) - przy elewacji lotniska 388m. Udało mi się zrobić przewyższenie 3000 (oczywiście na termice), ale na razie nie mogę zmusić lokalnego komisarza sportowego do wydania mi jakiegoś dokumentu na ten temat :) Pierwszy tydzień latałem na pożyczonym szybowcu Discus 1. Bardzo mi przypadła do gustu ta maszyna. Szybki, przyjemny w pilotażu, choć w słabych noszeniach odstaje od Ls8. Drugi tydzień treningu latałem już "moim" LOTem.

Dzień pierwszy

Zadaniem na dziś był wielobok 368km. Pogoda początkowo zapowiadała się średnio - do do godziny 12:30 nie było żadnych chmur, o 13:00, gdy rozpoczęliśmy starty ziemne, pojawiły się jakieś małe cumuluski. Wygladało na to, że oblot zajmie nieco ponad 3 godziny. Rzeczywiście początek nie był rewelacyjny. Odszedłem razem z Jędrkiem w miarę wcześnie, nie oglądając się na inne szybowce. Średnia prędkość do pierwszego punktu wyniosła 110km/h, jak się później okazało, był to jedyny tak "powolny" bok. Kilkadziesiąt km po pierwszym punkcie dotarliśmy do szlaku, pod jakim nie zdażyło mi się jeszcze dotąd lecieć - ponad 100km w jedną stronę i prawie 50km z powrotem z prędkością przekraczającą chwilami 200km/h. Pod szlakiem dojechaliśmy 2 szwajcarskie Discusy 2, które odeszły przed nami. Niestety gdy szlak się skończył dla nas, brakowało jeszcze 700m do dolotu. Na szczęście 3,5m/s komin załatawił sprawę bez problemu - dolot z okolic 60km z prędkością ponad 190km/h - efekt tego wszystkiego - czas oblotu trasy 2h37min - prędkość 141km/h i 5te miejsce w konkurencji. Ciekawi jesteśmy jaką pogode przyniosą kolejne dni - niestety z różnych prognoz dla naszego regionu tak na prawdę niewiele idzie wywnioskować.

Piotrek

Pobierz plik IGC

Relacja #2
2007-08-02 10:16

Dzień drugi

Drugiego dnia pogoda okazała się trudniejsza niż pierwszego. Podstawy osiągały około 2200-2300 m QNH, co znaczyło, że spora część grzbietów górskich była na wysokości, lub tuż poniżej podstawy. Ciekawe za to było odejscie - po drugiej stronie góry Terminillo podstawa była około 500m wyższa, więc po wykręceniu 2700m QNH ruszyliśmy do punktu odlotowego nad chmurami. Odejście robiliśmy mniej więcej na wysokości wierzchołków Cu. Dalszy lot przebiegał w większości blisko zboczy, pod sporą ilością chmur, które rzucały cień na zbocza. Na szczęście zdarzały się całkiem silne - do 3m/s - noszenia, więc mimo trudności udało się osiągnąć prędkości w granicach 110km/h.

Dzień trzeci

Organizatorzy w prognozach umieszczają tajemniczy współczynnik o nazwie soaring index. Ponoć im wyższy, tym lepszy. Pierwszego dnia wynosił około 15, czyli całkiem średnio, w związku z tym wykręciliśmy ponad 140km/h. Drugiego wyniósł 25 i ledwo dało radę oblecieć trasę. Dziś podali 30, więc teoretycznie powinniśmy skrzydła połamać na przeskokach z prędkościami ponad 200km/h. Praktycznie okazało się, że nie idzie się oderwać od ziemi, bo cały czas wisiały nad nami chmury altocumulus i altostratus. O 14, po dwóch godzinach oczekiwania odwołano konkurencję. W związku z wolnym dniem, umówiliśmy się (inicjatywa wyszła od naszej ekipy) na mecz piłki nożnej. Za pośrednictwem biura zawodów burmistrz oddał nam do dyspozycji boisko w mieście. Gdy dotarliśmy na miejsce, byliśmy mile zaskoczeni wyglądem boiska - równiutka nawierzchnia ze sztucznej trawy (przy tych upalach i braku opadów pewnie trudno naturalną utrzymać w kolorze zielonym :]), porządnie ogrodzone. W meczu poza nami wzięli udział Francuzi, Anglicy, Duńcycy, Słoweńcy oraz reprezentanci RPA. Po zaciętej walce (w wyniku której mam startą skórę na łydce po udanym wślizgu :]) przegraliśmy 7:8.

Dzień czwarty

Nad ranem było całkiem chłodno, szczególnie jak na Włochy. Słynny soaring index wynosił dziś 5 i zupełnie nic nam to nie mówiło. Zadaniem dzisiejszym była konkurencja prędkościowa 340km. Szybko okazało się, że czeka nas dzień na bezchmurnej. Co prawda na południu zaczynały się chmury, ale wszędzie były dalej, niż nasze punkty zwrotne (jak się okazało z bliska, dalej zaledwie o kilka kilometrów...). Bezchmurna na szczęście dawała dobre noszenia, niestety niezbyt wysokie jak na tę okolicę - przeciętnie 2300-2500m QNH, czyli często z ledwością starczało na przeskoczenie kolejnych górek. Kluczową decyzją dzisiejszego dnia okazało się wczesne odejście. Nasza trójka wystartowała na samym początku wyciągając na trasę Francuzów i Czechów, którzy w większości zgubili się później. Utrzymał się tylko nasz dobry kolega Jan Kantor na swoim Discucie VL. Mimo nienajgorszych noszeń nie rozpędzaliśmy dziś naszych maszyn. Założeniem, całkiem słusznym jak się okazało, było za wszelką cenę zostać wysoko, aby kolejne grzbiety oglądać raczej z góry, niż z dołu. Dzięki temu większość czasu trafialiśmy dobre kominy i nie marnowaliśmy czasu na wdrapywanie się na wysokość szczytów w słabych noszeniach. Cały lot tym razem był ciężką pracą. Po lądowaniu wcale nie byliśmy przekonani, że osiągnęliśmy dobry rezultat. Prędkość zaledwie 98km/h, wiele szybowców startowało 30-35 minut po nas. Czekaliśmy więc z pewnym niepokojem na ich powrót - doczekaliśmy się tylko Niemców, Szwajcarów (nie wszystkich), Francuza, Czechów, Belga i Fina. Reszta dotarła na lotnisko na wózkach. Ci co dotarli po nas na lotnisko, mieli nieco słabsze prędkości i w rezultacie zdobyliśmy pierwsze trzy miejsca w tej konkurencji!

Relacja #3
2007-08-02 22:26

Dzień piąty

Od rana pachniało kolejna bezchmurną. Masa niezmieniona, tylko postarzała - widzialność zdecydowanie słabsza. Prognozy zresztą też nie dawały szans na żadne cumulusy. Dodatkowym problemem okazał się fakt, że w pobliżu lotniska zapalił się las i od rana operował tam śmigłowiec przeciwpożarowy oraz Canadair. Zgodnie z włoskimi przepisami nie można było latać w promieniu 5 mil od pożaru, a to oznaczało, że lotnisko w Rieti jest tymczasowo zamknięte. Starty przez to opóźniły się do 14:45 (a była nawet możliwość odwołania konkurencji, gdyby pożar nie został ugaszony). Obszarówka przewidziana pierwotnie na 2h30' została skrócona do 2h, co przy późnych startach i tak wymuszało bardzo szybkie odejście. Pułap noszeń był jeszcze niższy niż wczoraj i rzadko uzyskiwaliśmy więcej niż 2000m QNH, w dodatku w raczej słabych jak na apeniny noszeniach - rzadko trafialiśmy więcej niż 2m/s średniego noszenia. Jedynie na samej końcówce udało się trfić nieco lepsze warunki - dość silny komin i tradycyjny dolot spoza zasięgu po zboczach doliny val Nerina, które doskonale pracują przy zachodnim wietrze późnym popołudniem. Zwycięzca dzisiejszej konkurencji zdeklasował pozostałych zawodników , w tym nas (większośc uzyskała bardzo podobne rezulataty). Okazało się, że sekretem dnia był komin o sile 3,3m/s, który przebił inwersję i wyniósł nowozelandczyka w pierwszej strefie na 3300m QNH, czyli ponad 1000m wyżej niż pozostali zawodnicy zdołali dziś uzyskać gdziekolwiek na trasie. Przy tak krótkiej trasie taki "bonus" dał ogromną przewagę i spokojny lot przez obszar, gdzie większość z nas miała spore trudności (spowodowane połaczeniem wysokiego terenu i niskiego poziomu lotu ;) ). Mimo słabszych miejsc w dzisiejszej konkurencji utrzymaliśmy się w ścisłej czołówce klasyfikacji generalne. Szwajcarzy będący dotąd tuż za nami znaleźli się po prostu tuż przed nami, jedynie Niemcy nieco odskoczyli, ale różnice punktowe są niewielkie, więc jesteśmy dobrej myśli na dni kolejne. Niestety na jutro zapowiadany jest front i nie wiadomo czy poleciemy. Z drugiej strony może po jego przejsciu poprawi się pogoda i będzie można znów latać neco agresywniej.

Relacja #4
2007-08-05 09:52

Dzień szósty

Przechodzący front nie pozwolił na rozegranie konkurencji. Niemal cały czas mieliśmy pełne pokrycie chmurami, a popołudniu przeszły w okolicach Rieti nawet intensywne opady burzowe. Niestety nad samym Rieti pojawił się jedynie niewielki opad. Piszę niestety, bo przydałoby się, żeby na lotnisko spadło nieco wody. Płyta jest tak wysuszona, że przy starcie nic nie widać przez chmury kurzu, piachu i suchej trawy wzbijane przez samolot. Popołudni urozegraliśmy kolejny mecz piłki nożnej, tym razem w mieszanych narodowościowo składach.

Dzień siódmy

Od rana w dolinie zalegały mgły, natomiast w dolinie na wschód od Terminillo widać było niskie chmury wypiętrzone ponad szczyty. Z czasem wszystko zaczęło się podnosić, a niebo zaczęło wyglądać bardzo szybowcowo -regularne cumulusy we wszystkich kierunkach. Jak się później okazało, pogoda w Rieti jest zwodnicza. Po całkiem udanej pierwszej połowie konkurencji, którą dziś była obszarówka 3 godzinna, dolecieliśmy do ostatniej chmury na północy. Chmura dała dobre 3m/s wznoszenia, więc dojechaliśmy pod nią do podstawy - 2500m QNH. Całe szczęście, że klasa Club była już dalej na północ i zdążyła nas ostrzec - przelecieli długi odcinek nie znalazłszy nic i zatrzymali się w 0,3m/s bez perspektyw na coś konkretniejszego. Rozpoczęliśmy więc powolny lot na północ - niestety do brzegu strefy pozostało około 30-35km. Ponieważ nie dawało się po drodze uniknąć zawietrznych, dotarliśmy do niej poniżej 1000m QNH - Jędrek zdecydowanie poniżej, gdyż przejechał się po dodatkowej - bonusowej zawietrznej. Nie miał wyjścia, gdyż nawietrzna była zbyt nieregularna, by dawać konkretny żagiel, a po tej stronie w zasadzie nie było opcji lądowania. Musiał więc "spłynąć" w dolinę właśnie poprzez zawietrzną. minuta spędzona w opadaniu 5m/s kosztuje sporo... W końcu jednak zdołaliśmy się jakoś wygrzebać z tej nieciekawej sytuacji. W strefie byliśmy co prawda na długo przed pozostałymi standardami, jednak długa zabawa w parterze spowodowała, że dolecieli do nas niemal wszyscy pozostali. W dodatku wyżej, gdyż od razu do oznaczonych noszeń. Mimo wszystko lot niemal do końca układał się po mojej myśli - brakowało już 200m do dolotu, kiedy zgasł komin, w którym miałem zamiar dokręcić. Przy dolocie do ostatniej strefy musiałem przejć kolejną zawietrzną - górka co prawda niewielka, ale wiatr w tym miejscu był tak silny, że po zaliczeniu strefy do dolotu brakło mi już 600m a moja wysokosć nad teren wynosiła 400m, a nim znalazłem noszenie, stopniała do około 300m. Ponieważ noszenie nie przekraczało 0,5m/s i urwało się po podkręceniu 150-200m, byłem pewien, że zakończę lot w Terni na lotnisku, podobnie jak inne szybowce, które jeszcze chwilę wcześniej były ze mną w tej niewesołej sytuacji. Nie poddałem się jednak, i póki miałem jakąkolwiek wysokość próbowałem znaleźć jakieś noszenie. Choćby 0,2m/s, byle zostać w powietrzu. Musiałem przy tym uważać, by nie stracić zasięgu do lotniska po zachodniej stronie Terni, gdyż pól dookoła miasta nie było.Udało się jeszcze podkręcić nad centrum miata kilkadziesiąt metrów i skoczyć nad wschodnią część miata, nad wielką ciemną fabrykę - tym razem noszenie było lepsze - chwilami średni dochodziło nawet do 1,5m/s. Kiedy się urwało, brakło jeszcze 50m do dolotu. Ponieważ miałem już przejscie przez przełęcz prowadzącą do doliny Rieti i dolot do pola po drugiej stronie, spróbowałem wykorzystać żagiel na jedynym krótkim zboczu wystawionym prostopadle do wiatru. Zadziałało. Zbocze niestety na tyle niskie, że pozwoliło uzyskać jedynie +40m. Niewielki to zapas, ale liczłem na to, że po drodze (jak co dzień) znajdę jeszcze jakieś noszenia. Co prawda na 2km przed lotniskiem wypatrzyłem już dawno pole, na którym powinno się dać wylądować, ale wolałbym nie sprawdzać, czy faktycznie jest odpowiedznie. Jednak stałe, pewne miejsca nie zawiodły mnie - pojawiły się oczekiwane nozenia. Nie były ilne, ale wystarczylo, żeby zapas wzrósł do 90m na 10km do lotniska. Ponieważ Ls na prędkoci optymalne ma dość sporą doskonałość (około 43), a dodatkowo miałem tym razem wiatr w ogon, wizualna projekcja terenu nie była zbyt komfortowa. Wydawało się, że drzewa ą nieco za duże, a lotnisko zbyt daleko. Wykonałem już jednak wiele takich dolotów na Ls8 i wiedziałem, że doleci do lotniska. W końcu udało się - co prawda straciłem nad Terni ponad 30minut, ale jednak doleciałem do lotniska.

Relacja #5
2007-08-08 09:54

Tym razem trzy ddi w jednej relacji - nie udało mi się dotąd usiąść przy klawiaturze :)

Dzień ósmy

Dzień nie okazał się zbyt emocjonujący. Organizatorzy dość szybko odwołali konkurencję ze względów bezpieczeństwa. Wiał silny wiatr przyziemny i jeszcze silniejszy górny. Obawiano się, że przy słabej termice i silnych zaiwetrznych, które znalazłyby się na nasłonecznionych stokach, czyli tam, gdzie powinniśmy szukać noszeń, zbyt wiele szybowców lądowałoby w terenie i prawdopodobnie byłoby dużo uszkodzeń - w konkurencji, w której doelciała tylko połowa standardów, 6 szybowców spośród tych, które nie zjawiły się na mecie lądowało w polach (reszta na lotniskach) z tego 3 były uszkodzone - w tej chwili wszystkie już latają, ale klejenie w miejscowym warsztacie zajęło niemało czasu.

Dzień dziewiąty

Tym razem klasyczna prędkościówka. Ciekawostką dnia była prognoza pogody zaserwowana przez włochów. Miała być słaba bezchmurna (lokalnie do 1/8 cu), wcześnie kończąca się i dość silny wiatr. Na szczęście wszyscy dali się nabrać włochom i w miarę wcześnie odezli na trasę. Podczas powrotu z 1 PZ mieliśmy już piękne chmury, podstawy 3000m i 3-4 metrowe noszenia. Na dolot znalazłem sobie pod chmurką 3,8m/s śreniego noszenia, więc trudno powiedzieć, by termika kończyła się wcześnie. Na trasie miałem niestety małą przygodę - po tym jak znalazłem się na szczycie małego peletonu, wyszedłem z komina jako pierwszy i nie widziałem lecących za mną szybowców - po znalezieniu dwóch dobrych kominów zjechałem w końcu do parteru (był to jeszcze odcinek bezchmurny) i z małej wysokosci oglądałem wszyskie szybowce, będące dotąd mocno za mną, wysoko nade mną. Na szczęście po wykonaniu kilku manewrów w poprzek trasy i jednego w tył znalazłem 3m/s - chwila dłużej i musiałbym wypuścić kółko, a pola były niezbyt duże. Reszta lotu była już spokojna, ładne chmury, dobre noszenia i duża prędkość.

Dzień dziesiąty

Kolejna prędkościówka, wreszcie porządnej długości - 403km w klasie standard. Waruki zapowiadały się dobre i rzeczywiście takie były. Wystartowaliśmy sami, przed nami poleciał peleton, ale wrócił się krótko po odejściu i finalnie znaleźliśmy się 10minut przed nimi. Jędrkowi udało się zachować przewagę - mi niestety nie. Już na pierwszym boku w wyniku drobnego nieporozumienia w komunikacji radiowej, nie trafiłem w 5 metrowy komin, w którym wykręcił się Jędrek. Ponieważ pozostałe "pewne" miejsca nie zadziałały, miałem sporo trudności podczas lotu na południe. Przejechał mnie niemal cały peleton. Na szczęście dzięki informacjom, które podawął lecący z przodu Jędrek udało mi się z powrotem prześcignąć cały peleton, ale nie na tyle minut, by być szybszym od lecących w nim szybowców, w związku z tym rezultat dnia znacznie poniżej tego, co można było osiągnąć.

 
do góry

 
Zlot Gigantów 2019
Grupa Akrobacyjna Żelazny
Oœrodek Szkolenia Lotniczego Żelazny 6
Rezerwacje obeiktów sportowych (squash, tenis, bowling) w ramach Studium Wychowania Fizycznego Politechniki Poznańskiej
Beata Choma
Latanie precyzyjne. Aeroklub Poznański
77 Szkoła Bezpiecznego Latania
SAE AeroDesign Politechnika Poznańska
Gliding Team Klinika Kolasiński
www.aerofoto-kaczmarczyk.com
Akademicki Klub Lotniczy Politechniki Poznańskiej
Akademicki Klub Lotniczy UAM
lotniczapolska.pl
CityZen
QR www.aeroklub.poznan.pl